Zwidy,czy prawda?
Kiedyś byłam z koleżanką w lesie,jak byłyśmy na etapie Zmierzchu<konkretnie chodzi o rose cullen>.Kto kojarzy Puławski lasek,w okolicach kościoła Miłosierdzia Bożego?No,to jak się spojrzy w górę,to tam kiedys podobno był taki jakby bar,a teraz jest furtka,więc autem nie da rady,ale pieszo...No to weszłyśmy tam.Na górze były brudy,szczątki ognisk,itp.Porozgłądałyśmy się tam,i któraś z nas,nie pamiętam już która,chyba ja,powiedziała:"Zobacz...".To było coś w kształcie...Nogi 2-3 letniego dziecka!Boże,jak myśmy się przeraziły!Zaczęłyśmy zbiegać z tej górki,Kaśka jeszcze żarła czipsy,ja leciałam tak,że mało się nie zabiłyśmy!<Bo to była zima,a stok,po którym zbiegałyśmy,był oblodzony>.Boożee...
Niezwykła pomyłka
Po raz kolejny byłyśmy z rose w lesie,bez @@niki@@.Miałyśmy już wracać,kiedy zobaczyłyśmy odchody.<Nie dodam mojego komentarza do nich,może dodam na blooga! xd>.Po chwili przerażona krzyknęłam"WILK!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!",bo zobaczyłam coś,co przemykało zwinnie poprzez ośnieżony las.Kaśka podeszła blizej,i powiedziała"Sieroto,jaki wilk!To sarna!".I zaczęła się śmiać.
-Okej,chodźmy już!Zrobię tylko zdjęcie odcisków jej kopyt,i idziemy!-Powiedziałam,ale Rose uparcie dążyła za sarną.Kiedy w końcu ją przekonałam,że w obronie swojego terytorium<Chociaż chyba zawędrowała tam z głodu,wszak z tego miejsca widać było bloki,oraz kościół!>moze nam zrobić krzywdę,poszłysmy sobie do domu,przez tajemnicze dla nas wówczas ostępy lasu.Co jakis czas,dało sie słyszeć cichy w tamtym miejsu dziki śmiech.
-Anka,chodźmy stąd,a jak tu jakiś Kuba Rozpruwacz grasuje?!-Powiedziała przerażona Kaśka.
-Nie gadaj bzdur,on od dawna nie żyje,a duchy nei isynieją!-Uciełam krótko rozmowę,chociaż sama się trochę bałam.Wkrótce dotarłyśmy do pobliskiego Hospicjum,gdzie zobaczyłyśmy dwóch mężczyzn,którzy wyciągali jakieś pakunki z samochodu.
-Anka,a co,jak to jacyś dealerzy?!-Przeraziła się Rose.
-Oj,no co ty gadasz!To zwykli wolontaiusze!-Odpowiedziałam.
-Ale chodźmy!
Kaśka była nieugięta,więc zawróciłyśmy.
Krwawa Tajemnica Lasu
Pewnego dnia,znów wyszłam z Monią i Kaśką do lasu.Monika zaprowadziła nas do kilku centymetrowego,ogrodzonego drzewami kawałku śniegu.Na śniegu była krew...
<Ale później szczelałyśmy gałęziami,i biegałyśmy jak szurnięte,udając wamipy!xd>
Podoba się?Wszystko wydarzy ło się naprawdę...
Ile błędów orto ;-; asz razi w oczy ;-;
OdpowiedzUsuń